Jak powstał jeżowy zakątek?

Jak to wszystko się zaczęło? W roku 2015 w Pasiece Wędrownej Marcina postanowiliśmy, zamiast leczyć pszczoły, postawić na profilaktykę. Jednym z pomysłów na przeciwdziałanie chorobom i pasożytom pszczół było wprowadzenie ramek pracy. Z takiej ramki w łatwy sposób można wyciąć zainfekowany chorobami plaster z czerwiem. Tylko pytanie co z nim po wycięciu zrobić, bo wyrzucić szkoda... I tak wpadliśmy na pomysł, żeby zadzwonić do Ośrodka Rehabilitacji Jeży „Jerzy dla jeży”, który znajduje się w pobliżu naszego górskiego ogrodu miododajnego.

Tak wyglądają nasze ramki oraz ich odbudowa przez pszczoły, aż do momentu pojawienia się czerwiu...




Po wycięciu pierwszych plastrów trutowych zadzwoniliśmy do Pana Jerzego, który uznał, że czerw trutowy może być ciekawym urozmaiceniem diety jego jeży. Nie myśląc dużo zabraliśmy plastry i pojechaliśmy do Ośrodka Rehabilitacji dla Jeży.

Na miejscu Pan Jerzy pokazał nam jeże i trochę o nich opowiedział, a potem zabraliśmy się za karmienie!

Na początek Zbolałka dostała papkę z czerwiu - ta biedna jeżynka straciła tylne łapki, kiedy byliśmy w Ośrodku nie miała też kolców, które na szczęście po naszej wizycie zaczęły odrastać :)




Po Zbolałce kawałki plastrów z czerwiem trutowym dostały jeże na ogrodzie.




Ponieważ okazało się, że jeże lubią pszczoły (na swój sposób), zaproponowaliśmy Panu Jerzemu, że gdyby widział jakąś możliwość wykorzystania naszego ogrodu miododajnego dla jeży, to my chętnie go udostępnimy i pomożemy.

Od wizyty w Ośrodku Rehabilitacji Jeży minął rok. Właśnie zakończył się maraton pracy związanej z pszczołami, bo pszczołom chyba alternatywne metody hodowli się spodobały, pięknie przezimowały i trzeba było zrobić im nowe ule, złapać roje, założyć hodowlę matek. Gdy wszystko było już prawie opanowane 04.06.2016 zadzwonił Pan Jerzy z zapytaniem, czy można u nas wypuścić 7 jeży... Pewnie, że można :) No więc zaczął się jeżowy maraton przygotowawczy - przygotowanie terenu dla jeży, domków, karmników. Niby nie trzeba było, ale trudno stracić szansę na jeża na działce. Z drugiej strony to jeże po przejściach, więc fajnie byłoby, żeby przynajmniej w nowe życie dobrze się im weszło!

Początkowy jeże miały wylądować w ustronnym miejscu za domem, ale po zapoznaniu się z ich upodobaniami ostatecznie padło na koniec działki nad strumieniem. Dlaczego? Rosną tam bujne krzaki śnieguliczki, leśne maliny, pod którymi jeże mogą bezpiecznie buszować.



Teren jest w dużej mierze zacieniony przez drzewa - jeżom nie będzie za gorąco. Te same drzewa, co cień dają, zasypują od lat ten skrawek działki suchymi liśćmi, których nie grabimy, więc jest jest to fajne podłoże dla jeży.



Dodatkowo dorzuciliśmy w tym miejscu wszystkie napotkane gałęzie, żeby jeże miały, tak jak lubią i jak mają w naturze.



Co ważne jeże mają tu łagodne zejście do strumyka, gdzie będą mogły się napić.




Sytuacja - samochód pojechał do pszczół w okolice Wrocławia, czyli można wykorzystać tylko to, co jest pod ręką... Na szczęście Pan Stasiu (sąsiad i miłośnik jeży) podrzucił trochę starych desek, więc... Powstał jeden domek dla jeży, jeżeli któryś się zdecyduje, to może tam zamieszka :) Domek umieszczony jest w samym sercu śnieguliczkowego buszu, ukryty tak dobrze, że nie jest pewne, czy jeże go znajdą...



Ze starych desek zrobiliśmy jeszcze karmnik, o konstrukcji analogicznej do domku...


Dodatkowo zrobiliśmy jeszcze "dziki" karmnik wg przepisu Pana Jerzego - taki karmnik umożliwia wejście jeżom, a koty boją się już takiego labirynty, więc nie mogą podjadać jeżom karmy :)


I na koniec jeszcze kwatera główna - czyli system palet przykrytych gałęziami (wg zaleceń Pana Jerzego).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz